Już dawno miałam napisać o warsztatach kulinarnych, w których uczestniczyłam jakiś czas temu, ale nigdy jakoś się nie składało. Impulsem do napisania tej notki stała się jednak zupa rybna, którą zostaliśmy ugoszczeni na niedzielnym obiedzie u znajomych i która to zupa przypomniała mi o warsztatach.
O samych warsztatach nie będę się zbyt długo rozwodzić, bo byłam troszkę rozczarowana. Oczekiwałam większej ilości informacji, chciałabym te 3 godziny wykorzystać maksymalnie, mogłabym chłonąć wiedzę bez ograniczeń, tymczasem przyrządziliśmy 4 ryby według niezbyt skomplikowanych (a wręcz niezbyt udanych) przepisów i czas się właściwie skończył. Na koniec jednak prowadzący - na co dzień szef jednej z warszawskich restauracji - przyrządził przepyszną zupę rybną z resztek, które pozostały i to było rzeczywiście coś pysznego. Przy okazji zdradził wreszcie trochę swojego know-how, choć przepis niestety nie został dokładnie podany. Mimo to starałam się zapisać jak najwięcej informacji, i chcąc ocalić je od zapomnienia podaję przepis na blogu.
Na razie bez konkretnych proporcji - ale na pewno wkrótce przetestuję.
Na początek należy przygotować wywar.
Do dużego garnka wkładamy włoszczyznę, rybę (w tym przypadku były to resztki z ogromnego, wcześniej wyfiletowanego łososia) i zalewamy zimną wodą. Doprawiamy liśćmi laurowymi, tymiankiem i anżyem. Zagotować, wyłączyć i pozostawić do ostygnięcia.
W międzyczasie przygotowujemy bazę na oliwie. Podsmażamy cebulę, marchewkę, por, skórkę z 1 cytryny i paprykę pokrojoną w kostkę. Dodajemy słodką paprykę, a na koniec pomidory w puszce.
Tak przygotowaną bazę zalewamy wywarem i doprowadzamy do wrzenia. Na koniec dodajemy kawałki ryby i pozostawiamy tylko na moment, żeby się zaparzyły.
Zupę możemy "zagęścić" olejem.
Do smaku doprawiamy oczywiście solą i pieprzem.
Podajemy ze świeżą cebulą i szczypiorkiem.
Jest pyszna!